Wybierz kontynent

Hydrobiolog: makrobezkręgowce mogą być odzwierciedleniem tego, co dzieje się w ekosystemie

Nie tylko ryby, ale i makrobezkręgowce mogą być odzwierciedleniem tego, co dzieje się w ekosystemie - mówi dr hab. Stanisław Czachorowski z UWM. Gdyby wskutek toksyn w Odrze zabrakło organizmów filtrujących: np. małży, to zdolność do samooczyszczania rzeki spadnie - dodaje.

Fot. PAP

Rzeczne bezkręgowce to bogaty świat i duży ekosystem. Na ogół widzimy tylko duże ryby, ptaki, bobry, wydry. Na owady wodne zwracamy mniejszą uwagę, chyba że są to krwiopijne komary i meszki - zauważa hydrobiolog dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. "Tymczasem na ten bogaty wodny świat składają się mikroorganizmy, bakterie, sinice, grzyby wodne, bezkręgowce. Tych ostatnich jest dość dużo, są to i owady wodne, skorupiaki, pierścienice, mięczaki, wodopójki itd.” - wylicza.

Naukowiec wyjaśnia, że bezkręgowce różnie reagują na zanieczyszczenia wód. Większość ginie w toksycznych zanieczyszczeniach, ale niektóre mogą być uodpornione na toksyny. „Chruściki i jętki należą do wrażliwych na zanieczyszczenia. Są gatunki, które lepiej znoszą zatrucia - to muchówki wodne, pluskwiaki, niektóre chrząszcze. Zanieczyszczenia związane ze zrzutami przemysłowymi mogą zabić niemalże wszystko. I na tej wybiórczej śmiertelności opiera się monitoring ekosystemu” - mówi.

W analizie zanieczyszczeń brany jest pod uwagę nie tylko brak gatunku wrażliwego, ale również obecność mniej wrażliwego. Za pomocą tych wskaźników biologicznych można wnioskować na temat zdrowia danego ekosystemu. Nie wystarczy sprawdzenie samej czystości wody, aby uznać, że z rzeką wszystko jest w porządku.

„Zdrowie ekosystemu należy stale monitorować w oparciu o wskaźniki biologiczne takie jak glony, makrofity, bezkręgowce czy ryby, a nie tylko jak wydarzy się coś sensacyjnego” - zaznacza hydrobiolog i entomolog.

Pomór ryb w Odrze na odcinku od Oławy w dół obserwowany jest od końca lipca; martwe ryby zaobserwowano również m.in. w okolicach Wrocławia. W piątek wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki poinformował, że wyławianych jest coraz mniej śniętych ryb. Są w coraz gorszym stanie, w coraz większym stanie rozkładu. Co z jednej strony powoduje trudności w wydobyciu, ale z drugiej strony świadczy o coraz mniejszym śnięciu nowych ryb.

W czwartek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała zaś, że Instytut Rybactwa Śródlądowego znalazł w próbkach wody z Odry rzadkie mikroorganizmy, tzw. złote algi, których zakwit może spowodować pojawienie się toksyn.

Według profesora jeśli potwierdzi się, że przyczyną śnięcia ryb są właśnie tzw. złote algi, a konkretnie gatunek Prymnesium parvum rozwijający się w wodach słonawych, to jest nadzieja, że bezkręgowce nie ucierpiały. "Tworzy on toksyny działające głównie na ryby. Straty ekosystemowe byłyby +nieco mniej katastrofalne+, gdyby okazało się, że glony namnożyły się w zasolonych wodach pokopalnianych" - mówi hydrobiolog, podkreślając negatywne skutki oprowadzania do rzek dużych ilości takich wód.

Profesor uważa, że monitoring biologiczny może, pośrednio, pomóc w odnalezieniu przyczyny śnięcia ryb i zatrucia rzeki.

„Organizmy wodne mogą być odzwierciedleniem tego, co dzieje się w ekosystemie. Na przykład duże natlenienie może być efektem fotosyntezy, a więc glony, sinice nie zostają uszkodzone. Jeśli wskaźnik biologicznego zapotrzebowania na tlen, czyli związków organicznych jest niski, to może oznaczać, że zatrucie było toksyczne dla wielu organizmów” - tłumaczy.

Ekspert podkreśla, że skutki katastrofy ekologicznej w Odrze mogą utrzymywać się przez długi czas. Zaznacza, że zrzuty ścieków bywają niewidoczne i nie dają tak "spektakularnych" skutków, jak w przypadku masowego śnięcia ryb. Jeśli nastąpi duża śmiertelność gatunków żyjących po kilkadziesiąt lat (w przypadku ryb), czy kilka lat (mięczaki) to na odbudowę populacji trzeba będzie aż tyle lat poczekać. W przypadku większości bezkręgowców te cykle są na ogół krótsze (półroczne, roczne).

„Dopiero po zbadaniu bezkręgowców wiemy, że coś się wydarzyło. Możemy nie wiedzieć, w którym dniu, a nawet miesiącu. Ale jeśli pewnych gatunków brakuje, mimo że woda jest czysta chemicznie, to wiadomo, że jakaś katastrofa miała wcześniej miejsce. Stąd te gatunki przynajmniej w dłuższej perspektywie pozwalają monitorować to, co dzieje się z rzeką" - opisuje Czachorowski.

Profesor przypomina, że z Odry wyłowiono już kilkadziesiąt ton śniętych ryb. Takiej bazy pokarmowej zabraknie, również dla ptaków. Jeśli przyczyną śnięcia były związki toksyczne, to utrzymają się one w łańcuchu pokarmowym.

„Myślę, że padłymi rybami objadały się ptaki. Zobaczymy, jaki będzie długofalowy skutek. Aczkolwiek przyczyną śmierci mógł być czynnik środowiskowy bez dłuższej toksyczności. O bezkręgowcach, które ucierpiały w niedawnej katastrofie ekologicznej, informacji jest bardzo mało. Wspominano o zdechłych małżach czy płynących muszlach mięczaków. Jeśli tych ogniw łańcucha troficznego zabraknie, to dalsze poziomy (łańcucha pokarmowego) będą głodować, o ile nie znajdą sobie pożywienia alternatywnego” - mówi naukowiec.

Dodaje, że jeśli zmniejszy się liczba małży, czy też filtrujących organizmów jak meszki czy chruściki, to spadnie zdolność do samooczyszczania rzeki. Mniej zawiesiny będzie wyłapywane z wody i dłużej będzie ona się utrzymywała.

„Rzeka sama niejako wyłapuje zanieczyszczenia ściekami bytowymi, związkami organicznymi - to proces samooczyszczania. Jeśli jednak brakuje organizmów filtrujących: małży, chruścików, meszek, niektórych jętek odżywiających się substancjami niesionymi przez wodę, to zdolność do samooczyszczania rzeki spadnie i ujawnią się skutki tych zanieczyszczeń, które do tej pory nie były aż tak negatywne” - przewiduje ekspert.

Zapytany o jony rtęci, które mogą trafiać do rzek, prof. Czachorowski stwierdza, że uszkadzają one metabolizm wielu zwierząt. Rtęć długo utrzymuje się w łańcuchach pokarmowych i wędrując od jednego poziomu do drugiego czyni spore szkody. O ile informacja o rtęci w Odrze nie potwierdziła się, to naukowiec zaznacza, że w rzece przepływającej przez tereny przemysłowe, w osadach dennych może znajdować się sporo związków toksycznych łącznie ze związkami rtęci.

„Na ptaki, wydry, ryby, a w końcu owady negatywnie wpływają również wody pokopalniane, spuszczane i do Odry i do Wisły. Powodują one zasolenie rzeki, a problem nasila się latem, kiedy mniej jest wody, a więc stężenie soli jest większe. To zmienia warunki życia, gospodarka osmotyczna wielu organizmów nie jest do tego dostosowana. Gatunki typowo słodkowodne nie zawsze dają sobie radę i giną” - tłumaczy.

Dużym problemem mogą być, jego zdaniem, ścieki z rolnictwa, w tym pestycydy spływające z pól. Podwyższona zawartość azotu i fosforu powoduje silniejszą eutrofizację, materia organiczna trafia do morza i wzrasta obszar stref beztlenowych w Bałtyku. Wśród zagrożeń naukowiec wymienia również antybiotyki z ferm drobiu. Przypomina, że ryby zmieniają płeć pod wpływem ścieków zawierających leki hormonalne, w tym antykoncepcyjne i stosowane w okresie menopauzy.

Ekspert podkreśla, że wśród owadów, jakie giną przy zatruciach wód, są także gatunki chronione. Nie są one hodowane i ponownie wprowadzane do naturalnego środowiska.

„Na palcach jednej ręki można policzyć próby reintrodukcji owadów (jak motyla niepylaka apollo w Pieninach). Są to procesy zbyt kosztowne. Tworzy się rezerwaty przyrody z nadzieją, że utrzymane tam gatunki wrócą na wcześniej utracone tereny. W przypadku bezkręgowców nie prowadzi się takich działań, z wyjątkiem raka szlachetnego” - ocenia Czachorowski.

Jego zdaniem z masowego wymierania owadów nikt nie powinien się cieszyć, nawet jeśli są to gatunki krwiopijne. Jeśli zabraknie komarów, jako pokarmu dla ryb, odbije się to także na populacjach ryb. Bez ryb małże skójki będą miały problemy z rozprzestrzenianiem się, bo ich stadia larwalne przyczepiają się do skrzela i w ten sposób wędrują na inne tereny. Same owady, wyłapując zawiesinę z wody, redukują liczbę bakterii oraz ilość materii organicznej, a przez to poprawiają jakość wody. Są elementami łańcuchów pokarmowych.

„Dużo zależy od tego, co utrzyma się w dolinach Odry, w tym w dopływach tej rzeki. Czy będą tu refugia - azyle, schronienia, gdzie populacja jest stabilna i gdzie niektóre gatunki będą mogły wrócić do swoich siedlisk” - ocenia Czachorowski.

W przypadku chruścików szkody mogą być nieodwracalne. Przykładem jest gatunek Hydropsyche bulgaromanorum, który żyje tylko w dolnych odcinkach dużych rzek (Wiśle, Odrze) i nie będzie miał skąd przybyć ponownie. (PAP)

autorka: Karolina Duszczyk

kol/ ekr/

O Autorze

PAP Redaktor

© PowiemPolsce.pl

Miejsca Polaków na świecie

Miejsca Polaków na świecie

Zapisz się do newslettera

Jesteś tutaj