Wybierz kontynent

Teorie spiskowe na rynku uwagi

W rzeczywistości kształtowanej przez Internet, sieci społecznościowe i kulturę memów, opisywanej w analizach naukowych jako „rynek uwagi” (ang. „attention economy”), przestaje mieć znaczenie, jaki w rzeczywistości mamy stosunek do teorii spiskowej, którą opisujemy. Nieważne w tym świecie, czy ją krytykujemy, demaskujemy, ośmieszamy, czy wierzymy w nią lub jesteśmy skłonni dowodzić, iż jest w niej ziarno prawdy. Ważne jest zwrócenie na siebie, i na to co publikujemy, uwagi jak największej liczby odbiorców.

Stado lecących ptaków Fot. (CC) Aleksandar Pasaric

Tak twierdzą przedstawiciele ruchu „Birds Aren’t Real” (z ang. „ptaki nie istnieją naprawdę”). Ruch, niby miał być tzw. „beką” z teorii spiskowych, ale chętnie korzysta z owoców popularności odklejonej teorii i sprzedaje gadżety. Sprawa sprawą, ale pecunia non olet, nieprawdaż?

W rzeczywistości kształtowanej przez Internet, sieci społecznościowe i kulturę memów, opisywanej w analizach naukowych jako „rynek uwagi” (ang. „attention economy”), przestaje mieć znaczenie, jaki w rzeczywistości mamy stosunek do teorii spiskowej, którą opisujemy. Nieważne w tym świecie, czy ją krytykujemy, demaskujemy, ośmieszamy, czy wierzymy w nią lub jesteśmy skłonni dowodzić, iż jest w niej ziarno prawdy. Ważne jest zwrócenie na siebie, i na to co publikujemy, uwagi jak największej liczby odbiorców.

Nie jest natomiast ważne, że pisząc o „Imperium Lechitów”, czy Irlandczykach przywiezionych do Ameryki na statkach niewolniczych wymyślamy pseudohistoryczce dyrdymały dla żartu. Ważne, czy to, co piszemy, kreślimy lub nagrywamy, jest wystarczająco atrakcyjne, aby zdobyć kliki, udostępnienia, polubienia, dyskusje, tzw. „fame” (z ang. „rozgłos). Tak działa zarówno marketing  filmów Patryka Vegi, jak i ruch antyszczepionkowców. To wszystko jest wytworem ludzi, którzy doskonale rozumieją „attention economy”. Kto zrozumie tę grę, ten skorzysta i wygra, nie tylko krzewiąc teorie spiskowe, ale również teorie mające ośmieszyć teorie spiskowe, czyli na przykład ruch kwestionujący istnienie prawdziwych ptaków.

„Co najmniej kurczaki muszą być prawdziwe”

Lider „Birds Aren’t Real”, Peter McIndoe, mówił kilka lat temu w rozmowie z serwisem „The Daily Beast”, że całkowicie poważnie wierzy w to, że ptaki są tak naprawdę maszynami zaprojektowanymi do obserwacji i kontrolowania Amerykanów. Jednak wcześniej zarówno on sam, jak inni przywódcy ruchu przyznali, że powołali go, aby ośmieszyć i sparodiować inne teorie spiskowe. Dodatkowo chodziło tu o politykę, bo ruch na celownik wziął teorie zwolenników prawicy, nade wszystko QAnon, mówiącą o spisku lewicowych satanistycznych pedofilów, którzy walczą z Donaldem Trumpem i Ameryką.

Jednak satyryczny pomysł, że ptaki przestały istnieć, zyskał w amerykańskim Internecie popularność samoistną. Pomógł filmik nakręcony przez znanego YouTubera PewDiePie z kilkoma milionami odsłon. A sklep internetowy zaczął przynosić dochody ze sprzedaży koszulek, kubków, itp. Niektórzy przedstawiciele spiskowej teorii, która była z założenia nieprawdziwa, zaczęli chyba rozumieć, że bardziej opłaca się krzewienie prawdziwej wiary w nieprawdziwość ptaków, niż powiedzenie: „OK., to był tylko żart. Tak naprawdę chodziło nam o satyrę z teorii spiskowych.” To może i zostałoby docenione przez wielu, ale zakończyłoby karierę teorii i… rozkręcający się biznes.

Jak się wydaje, w lot zrozumiał to McIndoe. Dlatego mówi to, co mówi. Jednak nie do wszystkich w ruchu to dotarło. Są tacy, którzy wciąż trzymają się korzeni. Np. instagramowe konto „Birds Aren't Real NY” (nowojorski oddział) jasno komunikowało, że chodzi o parodię innych teorii spiskowych. Ale już działacze z Teksasu na Instagramie deklarowali szczerą wiarę w teorię nieistnienie ptaków, choć przyznawali, że niektórzy działacze skłaniają się na podstawie własnych doświadczeń do przyznania, że „co najmniej kurczaki muszą być prawdziwe”.

Błędy poznawcze w spiskach – błędy w rozumieniu spisków

Nauka obecnie patrzy na spiskowe teorie nieco inaczej niż kiedyś, gdy z miejsca odrzucano je jako szaleństwa, niedorzeczności i groźne bzdury. Dziś badacze coraz częściej widzą w nich swoistą „normalność”, przejaw życia społecznego i psychologiczne mechanizmy, które są bardzo stare, znane i w pewnym sensie utarte w procesach komunikacji na forum publicznym. Niektórzy eksperci obawiają się nawet, że próba zapobieżenia i radykalnego eliminowania teorii spiskowych mogłaby stanowić większe zagrożenie niż ich istnienie.

Internet w sposób dość radykalny zmienił sposób dystrybucji, natężenie publikacji o spiskowym charakterze, które znane są przecież od niepamiętnych czasów, tylko, być może, nie nazywały się teoriami spiskowymi. Trudno jednak ocenić, czy przekonania o spiskach były kiedyś mniej czy bardziej intensywne, bo nie badano tego, lekceważąc tę sferę z miejsca, jako „stek bzdur” i „zajęcie szaleńców”. Jan-Willem van Prooijen, psycholog z Vrije Universiteit Amsterdam i Michael Wood, profesor psychologii na brytyjskim uniwersytecie w Winchesterze, przeprowadzili badania, z których wynika, iż od co najmniej stulecia teorie spiskowe regularnie trafiają na strony amerykańskich gazet.

Inny badacz, Joseph Uscinski, politolog z Uniwersytetu w Miami, skatalogował ponad sto tysięcy listów do redakcji opublikowanych w „The New York Times” i „Chicago Tribune”, dochodząc do wniosku, że liczba listów zawierających domniemania istnienia konspiracji i przeróżne teorie spiskowe w ciągu ostatnich 120 lat była stała. Co oznacza, że funkcjonują od dawna w takim samym natężeniu. Ich liczba ani nie rosła, ani nie malała. Dopiero, gdy, wraz z rozwojem Internetu, osłabło znaczenie medialnych „gatekeeperów”, i każdy mógł nie tylko publikować ale również propagować swoje teorie w sieci, powstało wrażenie, że wiara w spiski a winna jest temu sieć. To błąd poznawczy, jeden, nawiasem mówiąc, z takich, jakie często popełniają zwolennicy teorii spiskowych.

Innym częstym błędem jest przekonanie, że spiskowe teorie mają charakter marginalny a kultywuje je niewielka grupka „foliarzy”. Jedna z publicznych ankiet przeprowadzonych w 2014 r. w USA wykazała, że ponad połowa Amerykanów wierzy w co najmniej jeden spisek medyczny z długiej listy, na której znajdują się m. in. poglądy o szczepieniach, o których lekarze lub władze wiedzą, że są niebezpieczne, lub teorie, że amerykańska administracja d.s. leków (FDA) celowo zwalcza naturalne metody leczenia nowotworów z powodu presji ze strony przemysłu farmaceutycznego. Zdaniem Uscinskiego, który komentował te badania w mediach, można uznać, że każdy człowiek ma swój ulubiony spisek, w który święcie wierzy.

Ciekawie pisze o spiskowych teoriach Carrie Leonard z Uniwersytetu w Lethbridge w Kanadzie. Badała dość szeroki wachlarz poglądów, które nazywa ogólnie „błędnymi przekonaniami”, wliczając do nich m. in. doświadczenia paranormalne i przekonania o oszustwach w grach hazardowych. Jej zdaniem, narodzinom spiskowych przekonań sprzyjają takie czynniki jak poczucie braku kontroli nad różnymi aspektami własnego życia, psychologiczna skłonność do myślenia paranoicznego, niezrozumienie i niewłaściwe korzystanie ze statystyk a także brak zdolności rozumowania probabilistycznego. To właśnie łączyć ma wiarę w UFO, duchy, oszukańcze mechanizmy w maszynach do gry i spiski polityczne. I to wszystko, zdaniem Leonard, łączy się i wzmacnia wzajemnie, czyli jeśli na przykład, ktoś wierzy w zjawiska paranormalne, to z większym prawdopodobieństwem jest antyszczepionkowcem itd.

Ciekawe są także obserwacje społecznych aspektów skłonności do wiary w spiski w pracach Leonard, ale również innych badaczy. Wynika z nich, że, jeśli jesteś częścią grupy, która jest marginalizowana i czuje się pozbawiona wpływu na system polityczny, to teorie spiskowe zalęgną się w tobie z dużo większym prawdopodobieństwem niż w przedstawicielu grupy uprzywilejowanej i wpływowej. Dla polityków wynikałby stąd jasny wniosek, że zmniejszanie poziomu wykluczenia społecznego zmniejsza poziom nieufności opartej na spiskowych poglądach. Doświadczenie uczy jednak, że politycy nie chcą tego zrozumieć. Wolą wykorzystywać brak zaufania i resentymenty dla własnych celów w kampaniach.

Wspomniany już Uscinski po analizie spiskowej epistolografii medialnej, stanowczo zaprzecza, że skłonności do wiary w spiski przypisane są do jednej ze stron sporu politycznego. Mentalność ta nie ma zabarwienia, ani lewicowego, ani prawicowego.  Wiara w „onych” pociągających za sznurki i manipulujących krajem, jest szeroko rozpowszechniona we wszystkich częściach spektrum politycznego. Tu oczywiście można wskazać kolejny błąd poznawczy popełniany przez publicystykę piętnującą spiskowe teorie, która zwykle wiąże je opcją przeciwną w stosunku do poglądów autorów.

Uscinski zauważył też ciekawe, choć chyba nie tak bardzo zaskakujące, zjawisko, polegające na tym, że „ogromna infrastruktura teorii spiskowych” budowana przez formację polityczną, gdy jest w opozycji, rozwiewa się po wygranych przez nią wyborach. Wszystkie teorie na temat Busha i jego administracji budowane w mediach i internecie przez lewicę i Demokratów przez lata, zniknęły jak ręką odjął, gdy w 2008 roku wybory wygrał Obama. Zaczęło się za to budowanie „infrastruktury” po drugiej stronie.

W tym sensie Internet i społeczności są teoretycznie doskonałym narzędziem do obalania teorii spisku. Jednakże, jeśli ktoś tak jak np. ruch „Birds Aren’t Real” wyczuł w czymś, co miało być żartem i kpiną z innych teorii spiskowych, kuszący zapach rozgłosu i pieniędzy, to perspektywy walki z nimi nie wyglądają zbyt różowo. Wychodzi na to, że walka z „płaskoziemstwem”, „Imperium Lechitów”, „chemtrailsizmem”, „negacjonizmem lądowania na Księżycu”, jest mniej intratnym zajęciem niż propagowanie tych i dziesiątek innych teorii.

O Autorze

Mirek Usidus Redaktor

Redaktor naczelny miesięcznika m.technik ("Młody Technik"). Dziennikarz i przedsiębiorca. Weteran Internetu. Współtwórca „Rzeczpospolitej" Online, portalu TVP, i wielu innych serwisów internetowych, ostatnio przede wszystkim fact-checkingowego - #FakeHunter.

© PowiemPolsce.pl

Miejsca Polaków na świecie

Miejsca Polaków na świecie

Zapisz się do newslettera

Jesteś tutaj