Odkrycie pradziejowej osady to data symboliczna. Upamiętnia fakt zainteresowania dziecięcymi opowieściami. Tego dnia miejscowy nauczyciel jako pierwszy skojarzył regularność wystających z wody pali z odkryciem archeologicznym.

Na skutek prac melioracyjnych, w Jeziorze Biskupińskim na Pałukach doszło do największego odkrycia w dziedzinie polskiej archeologii pradziejowej. W roku 1932, kiedy w jeziorze gwałtownie obniżył się poziom wody, spod powierzchni wyłoniły się drewniane bale wyraźnie ułożone w pewien system. Przez jakiś czas mieszkańcy Biskupina nie zwracali na nie uwagi. Jednak miejscowe dzieci powiadomiły o tym niecodziennym zjawisku swojego nauczyciela – Walentego Szwajcera. Ten z kolei bacznie przyjrzał się dołom wykopanym przez właściciela pola przy jeziorze. Z łatwością znajdowano w nich fragmenty ceramiki, kościane przyrządy i przedmioty, które bez wątpienia miały wartość archeologiczną. Zaniepokojony ich losem nauczyciel, jesienią roku 1933 poinformował o nich poznańskiego profesora, Józefa Kostrzewskiego, który wkrótce zjawił się w Biskupinie.
„Kiedy przyszliśmy na miejsce, zobaczyłem jak na widok profilu wykopu […] i sterczących z niego konstrukcji profesor na dłuższą chwilę osłupiał, a potem w pośpiechu zaczął rozpakowywać plecak z pudełkami, poukładanymi jedne w drugie na wzór rosyjskich lalek. Podniecenie udzieliło się także mnie. Biegaliśmy wokoło wykopu zbierając kości, ceramikę, kamienne rozcieracze do żaren, fragmenty drewna. Plecak profesora pęczniał w oczach i wkrótce nie było już w nim miejsca” – wspominał Walenty Szwajcer pierwszą, jeszcze nieoficjalną naukową eksplorację najważniejszego stanowiska archeologicznego w Polsce.
„Warunki bytowania ekspedycji badającej Biskupin były w pierwszym roku dość prymitywne. Mieszkaliśmy w trzech namiotach wypożyczonych nam przez firmę spedycyjną C. Hartwig w Poznaniu, posiłki gotował nam na otwartym ognisku kamiennym laborant muzealny” – wspominał pierwszy etap prac profesor Kostrzewski.
Jednak już wkrótce środki na badania urosły do 2700 złotych, a w roku kolejnym – do astronomicznej kwoty 30000. To, co znaleziono, zelektryzowało naukowców, a odkrycie zatopionej osady stało się sprawą państwową.
„W r. 1934 badania […] trwały sześć tygodni. Przekopanie przeszło 500 m2 wykazało, że mamy tu do czynienia z grodem kultury łużyckiej […]” – wspominał Kostrzewski.

Najstarszymi pozostałościami na terenie osady są obozowiska łowców reniferów sprzed 10 tysięcy lat i neolityczne domostwa pierwszych rolników, położone na wschód od osady łużyckiej, jednak to sama osada z prymitywną siatką ulic, ciągami domów a być może także palisadą (choć ostatnio częściej się w to wątpi), jej protourbanistyczne założenie, było znaleziskiem bezcennym. Regularne kształty założenia, konsekwentne techniki budowlane i spójność układu przy znakomitym stanie zachowania w wodzie i torfie, czynią z Biskupina odkrycie niemal bezprecedensowe, którego ranga daje się porównać na przykład z Pompejami. Coraz więcej (choć wciąż mało) wiadomo o mieszkańcach osady. Zajmowali się oni rolnictwem, rybołówstwem, zbieractwem i rzemiosłem. Pozostałości są obfite i dobrze zachowane. Nie wiadomo, jak długo (właściwie – jak krótko) osada była zamieszkana. Nieco starsza historiografia mówi o 150 latach, nowsza – o kilkunastu. Na ogół panuje zgoda, co do tego, że poziom wody w jeziorze podniósł się zmuszając mieszkańców do migracji.
Nowoczesne metody
Świadomość rangi odkrycia bardzo szybko przebiła się do władz centralnych. Pojawiły się państwowe środki pozwalające na zastosowanie niekonwencjonalnych, interdyscyplinarnych metod. Po 1935 roku rozmach prac był ogromny, na miejsce przybyło kilkudziesięciu naukowców i ponad 100 robotników. Józef Kostrzewski nawiązał współpracę z przedstawicielami wielu dyscyplin naukowych. W badaniach brali udział dendrolodzy, którzy identyfikowali gatunki drzew użytych do budowy i datowali je za pomocą metody dendrochronologicznej.
Dzięki tym badaniom wiemy, że większość drzew wykorzystanych w budowie ścięto zimą 738 roku przed Chrystusem – mniej więcej na przełomie epok brązu i żelaza. Dla odmiany Palinolodzy analizowali pyłki roślinne i zarodniki grzybów w glebie dzięki temu odtwarzali zmiany poziomu wód jeziora i położenia osady. Paleozoolodzy prowadzili ekspertyzy kości zwierzęcych wyrzucanych na śmietnik biskupińskiej osady. Dzięki ich pracy można było odtworzyć część jadłospisu mieszkańców. Geolodzy, etnografowie, architekci specjalizujący się w dziejach konstrukcji drewnianych – wszyscy ci naukowcy brali udział we wspólnej pracy.
Po raz pierwszy również w polskich badaniach archeologicznych zastosowano fotografię lotniczą. Z Ministerstwa Spraw Wojskowych udało się otrzymać balon, który unosił się nad osadą z przyczepionym doń aparatem fotograficznym uruchamianym z ziemi.
Podczas badań wykorzystano także możliwości, jakie daje eksploracja dna jeziora. Zatrudniono nurków z Marynarki Wojennej , którzy w bardzo trudnych warunkach – w nieprzejrzystej wodzie i na mulistym dnie – lokalizowali elementy konstrukcji. które później wyławiano. Marynarze znaleźli też wiele fragmentów ceramiki, ozdób i przedmiotów z rogu i kości. Pod koniec lat 30 praca przy wykopaliskach w Biskupinie stała się po prostu modna, zdarzało się, że chętnych było więcej ,niż stanowisk.
„W ciągu 6 lat przed drugą wojną światową i w okresie powojennym udało się tu [na półwyspie] odsłonić przeszło dwie trzecie obszaru grodu, co umożliwiła znaczna liczba robotników, rekrutujących się spośród okolicznych bezrobotnych i przydzielonych nam przez Wojewódzkie Biuro Funduszu Pracy […]” – wspominał profesor Kostrzewski.
Gród w Biskupinie podlega ciągłym badaniom. Na biskupińskiej wyspie stoi odnawiana co kilkanaście lat rekonstrukcja. Za każdym razem jest nieco inna – odzwierciedla aktualny stan wiedzy. Pozostałości osady odkopuje się i z powrotem zakopuje zyskując w ten sposób pewność spowolnienia erozji. Odkrycie z roku 1933 ciągle stanowi materiał do badań.
Dzięki nim wiemy na przykład, że jej mieszkańcy jadali soczewicę i bób, których pozostałości znaleziono wokół osady.
Soczewica z ziołami
Zarówno soczewica, jak i zioła niewątpliwie obecne były w biskupińskiej diecie. Cebula jest prawdopodobna A z odrobiną sera i oleju łużycka potrawa zyskuje wersje de luxe.
Składniki:
1 szklanka czerwonej soczewicy
2 cebule
Natka pietruszki
Mięta
Olej rydzowy lub lniany do polania
Olej do smażenia
Ser kozi, owczy lub chudy twaróg do posypania
Sól
Sposób przygotowania:
- Soczewicę opłukać i namoczyć na co najmniej sześć godzin
- Ugotować w świeżej wodzie, odsączyć
- Cebulę pokroić w pióra i zeszklić na oleju
- Dorzucić ugotowaną soczewicę
- Dorzucić posiekaną natkę i miętę, smażyć razem 2-3 minuty
- Odstawić, przełożyć do miski, zetrzeć ser, polać odrobiną oleju
To pierwotne danie można podawać na ciepło lub na zimno.