Wybierz kontynent

Słowacki, Kordian i nowy początek

Kordian był pierwszym utworem Słowackiego pisanym po wstydliwej ucieczce poety z Paryża. Jego debiut poetycki został nad Sekwaną przyjęty źle, Mickiewicz kolekcjonował sukcesy podśmiewał się z młodszego kolegi, a III część Dziadów właśnie triumfalnie maszerowała przez Europę.

Niechciany poeta pod koniec roku 1832 porzucił więc Francję, wyjechał do Szwajcarii i na ponad trzy lata zaszył się w podgenewskim pensjonacie pani Pattey. W położonym w ogrodzie domu poeta napisał zarówno Kordiana, jak i Balladynę oraz Godzinę myśli i Lambro. Nie mogło być to proste, ponieważ, jak wynika ze świadectw samego poety, zdającego matce w listach niezwykle skrupulatne raporty, cierpiał on przez pewien czas na rodzaj blokady twórczej, która pozwalała mu pisywać od czasu do czasu, ale wyłącznie w nocy.

 

Wesoło jak w Szwajcarii
Nic zresztą dziwnego, że poeta tworzył nocami. Jak wynika z jego opisu dnia u pani Pattey, na nic nie było tam czasu. Poranek wypełniała staranna toaleta, śniadanie było o dziewiątej (jajka na miękko, zimne mięsa, pieczywo, kawa), po czym wieszcz ruszał na spacer lub odbywał wizyty towarzyskie. Jeśli zdarzyło mu się nie wychodzić, oddawał się spacerom po ogrodzie lub muzykowaniu z córką gospodyni.

 

Bonawentura Klembowski. Salomea Bécu, matka poety.
Fot. Mathiasrex. Wikipedia. Domena publiczna

 

Obiad podawano około czwartej po południu. Po obiedzie do wieczora czasu było już niewiele. A potem wspólne rozmowy przy kominku i herbata. Od czasu do czasu bale, wieczorki, wizyty w kasynie. Poeta narzekał, że w Genewie jest drogo, ale nie rezygnował z rozrywek. Paryska depresja długo się za nim ciągnęła, starał się ją zwalczyć na wszystkie sposoby. „Bawiłem towarzystwo, jak mogłem - nauczyłem mazura” – pisał Słowacki w liście do matki w lutym 1833 roku. (...) „Potem ustawiłem wszystkie (panny) do angleza i znów im różne nasze figle pokazywałem. Kręciłem wszystkich w długiego gęsiora i tak się rozhasałem, żem im wszystkie tańce pokazywał, aż do kozaka”.

 

Budynek pensjonatu p. Pattey.
Fot. Adarck Aldijader. Creative Commons CC BY 3.0

 
Wieszcz, którego poznajemy w szwajcarskich listach, zdaje się bardziej rozluźniony niż w Paryżu. Ma też chyba więcej pieniędzy. Listy, które słał do matki na początku roku 1832, kiedy instalował się dopiero we francuskiej stolicy, były utrzymane w tonie dość minorowym, często stanowiły bardzo dokładne wyliczenia cen żywności i wina w traktierniach i opis sposobów oszczędzania na jedzeniu („bifsztyk tam sam franka bez dwóch sous kosztuje, ale przynajmniej zdrowy i posilny, a zjadłszy zupę, dwie potrawy i deser, można być sytym – obiad zaś taki dwa franki i pół – albo trzy franki kosztuje…”).

Rok Kordiana
Z genewskich listów Słowackiego można wnioskować, że pracę nad Kordianem zaczął w pierwszych miesiącach roku 1833. Przez osiem miesięcy zdołał stworzyć jednak zaledwie trzecią część utworu. Cała reszta w gruncie rzeczy powstała w listopadzie. Ostatniego dnia miesiąca Kordian był skończony. Czy istotnie? Luźne zakończenie utworu, brak jednoznaczności co do ostatecznych losów bohatera, skłaniają część badaczy to twierdzenia, że jest to zaledwie pierwsza część trylogii. W 1838 roku sam poeta pisał w liście do przyjaciela „moja trzecia część Kordiana spalona”. Nie ma pewności, co wówczas miał na myśli.

Dramat, którego treścią i motorem była potrzeba rozliczenia z powstaniem listopadowym poeta ukończył niemal dokładnie w trzecią rocznicę jego wybuchu. Po paryskiej klęsce Słowacki bał się wydać swój kolejny utwór pod nazwiskiem. Pierwsze wydanie Kordiana ukazało się anonimowo w roku 1834.

 

Tęgi bifteck
Poeta, jak pamiętamy, bardzo wiele uwagi poświęcał jedzeniu. W listach do matki „bifsztyki”, „biftecki” i „bifteki” pojawiają się co chwila. W liście z początków pobytu w Paryżu pisze do matki o menu jednej z traktierni: „(…) tęgi biftek ale wino szkaradne.” Z podróży na Wschód w 1837 roku: „(…) co dnia władze imaginacyjne przygaszam i przytłumiam tęgim bifstekiem i wcale jestem niepoetycznym”. Słowacki uznał widocznie, że poetom befsztyków jadać nie wypada. Tymczasem w wieku XIX kawałek grillowanej lub smażonej wołowiny stawał się najpopularniejszym (niemal do końca XX wieku) daniem restauracyjnym Francji.

Stek.
Fot. Petr K. Wikipedia. Domena publiczna

 

 Najprostszy befsztyk na maśle

Składniki:

Wycięty przez rzeźnika kawałek befsztyka, idealnie z polędwicy wołowej
Łyżka oleju
3 łyżki masła
Gałązka tymianku
2 ząbki czosnku
Sól
Pieprz

Sposób przygotowania:

- Po wyjęciu z lodówki trzymać mięso przez poł godziny w temperaturze pokojowej
- Obsypać mięso solą i pieprzem z obu stron
- Na patelni rozgrzać i rozprowadzić olej
- Kiedy patelnia zacznie dymić, położyć na niej mięso i smażyć po 3 minuty z każdej strony, żeby z zewnątrz solidnie się zezłociło
- Zmniejszyć ogień do średniego, wrzucić na patelnię masło, tymianek, i czosnek
- Po chwili kąpać mięso w stopionym maśle, obracając na każdą stronę
- Smażyć z obu stron przez minutę (lub dłużej, jeśli lubimy dobrze wysmażony)
- Wyłączyć ogień, przełożyć stek na talerz, usunąć z patelni tymianek i czosnek
- Zostawić mięso na talerzu na 3 minuty
- Polać mięso zawartością patelni
- Posolić i popieprzyć do smaku

O Autorze

Łukasz Modelski Redaktor

Łukasz Modelski – historyk sztuki, mediewista i smakosz. Autor książek, redaktor, dziennikarz, felietonista i wydawca. Gospodarz kultowej „Drogi przez mąkę” w radiowej Dwójce, autor rozmów z najważniejszymi kucharzami świata, prowadzący programy o historii kuchni w TVP Historia. Fot. Jacek Poremba.

© PowiemPolsce.pl

Miejsca Polaków na świecie

Miejsca Polaków na świecie

Zapisz się do newslettera

Jesteś tutaj