Żadna wizyta zagranicznego męża stanu nie wywołała w powojennej Polsce tak powszechnego entuzjazmu. Reakcje na przyjazd prezydenta Francji można porównać jedynie z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski 12 lat później.
„Z jakimiż emocjami witam znowu Polskę, pełną życia, żarliwą i przyjazną, albowiem to spotkanie naszych dwóch narodów, jest wyrazem ich wielowiekowej przyjaźni i solidarności!” – mówił francuski prezydent po przyjeździe.
A tłumy wiwatowały. Bo de Gaulle witał Polskę „znowu”. To niewielkie „znowu” ludzie zrozumieli doskonale. Generał, wówczas kapitan, spędził tu bowiem rok 1920.
Charles de Gaulle przebywał w Polsce już wcześniej – najpierw w 1916 roku, jako niemiecki jeniec wojenny, a potem w latach 1919-1921 jako członek francuskiej misji wojskowej i walczył w Bitwie Warszawskiej, za co otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Jego polonofilia była powszechnie znana, po plebiscycie, jeszcze w latach 20. Opowiadał się za przynależnością Śląska do Polski, za polski uważał także Gdańsk.
Pół miliona na trasie
Podobno na trasie z lotniska witało generała ponad pół miliona ludzi. Generał złożył kwiaty pod Grobem Nieznanego Żołnierza, zjadł obiad w prezydium Rady Ministrów (dzisiejszy Pałac Prezydencki) i odjechał do Wilanowa, gdzie czekało na niego specjalnie obstalowane, wydłużone łóżko. Nazajutrz spotkania i przedstawienie operowe w Teatrze Wielkim, a 8 września – objazd po kraju. Kraków, Wieliczka, Auschwitz i Katowice.
Wizja Europy bez bloków politycznych
Podczas spotkania z rektorem i profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego na dziedzińcu Collegium Maius, francuski prezydent przemawiał na temat przyszłości Europy. Mówił o wizji Europy państwa a nie bloków politycznych, co musiało być trudną sytuacją dla komunistycznych władz PRL, zwłaszcza, że de Gaulle mówił wprost na przykład o sztuczności podziału Niemiec (Franca uznała NRD dopiero w 1976 roku). Jednak na Śląsku, w Hali Ludowej w Zabrzu, podczas występu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, de Gaulle oświadcza: „Niech żyje Zabrze, najbardziej śląskie miasto ze wszystkich śląskich miast, to znaczy najbardziej polskie miasto ze wszystkim polskich miast”. Cel władz PRL zostaje osiągnięty.
Specjalne przedłużone łóżko
Następnego dnia wieczorem francuski prezydent wylądował na niewielkim lotnisku w Pruszczu Gdańskim. Po oficjalnym powitaniu kolumna rządowych samochodów wyruszyła w stronę Gdańska i sopockiego Hotelu Grand, który w całości przeznaczono na potrzeby wizyty. De Gaulle zajął sławny, składający się z trzech pokoi apartament 226, w którym w październiku 1939 roku podpisano kapitulację polskiej załogi walczącej na Półwyspie Helskim. Mimo, że w apartamencie gościło wielu sławnych gości, wciąż nazywa się go „degolówką”. W miejskiej legendzie znów pojawił się znany wątek – ze względu na 196 centymetrów wzrostu generała sypialnię wyposażono w specjalne, przedłużone łóżko.
Polska nie powinna zależeć od nikogo
Nazajutrz, na Westerplatte prezydent Francji przyjął defiladę polskiej floty na czele z flagowym niszczycielem „Błyskawica”, po czym powiedział, że „Francja nie zależy od nikogo, Polska nie powinna zależeć od nikogo”. Słowa nieco tajemnicze i – jak to w dyplomacji – wieloznaczne. To kolejny kłopot, jaki generał sprawił władzom PRL. Te jednak nie były dłużne. Nie pozwoliły generałowi na spotkanie z prymasem Wyszyńskim, nie pozwoliły odwiedzić Jasnej Góry (mając w pamięci głośną wizytę Roberta Kennedy’ego sprzed trzech lat), godząc się jedynie ad hoc na udział prezydenta we Mszy w katedrze oliwskiej.
Następnego dnia francuski prezydent opuścił Polskę. Jego wizytę zapamiętano powszechnie i na długo a „Expres Wieczorny” ogłosił akcję nadsyłania wspomnień o generale. Nadeszło blisko 200. Wszystkie dotyczyły pobytu de Gaulle’a w Polsce podczas wojny z bolszewikami.
Domowe pączki
„Warszawo! Od przeszło roku obserwuję twoje oblicze i zaczynam cię znać! (…). Czyż to nie trwogę czyta się na wszystkich twarzach?” – notował generał w dzienniku w lipcu 1920 roku. A 20 sierpnia: „Tak, to jest zwycięstwo, zwycięstwo kompletne, pełne triumfu zwycięstwo. Z innych armii rosyjskich, które groziły Warszawie, niewiele co powróci”.
De Gaulle, już jako major, kawaler Virtuti Militari i szef gabinetu dowódcy francuskiej misji wojskowej, pozostał w Warszawie do roku 1921. Był rozrywanym bywalcem wielkich przyjęć i rautów oraz – kawiarni Bliklego przy Nowym Świecie i smakoszem jej pączków.
Dekadę wcześniej wyszła słynna „Uniwersalna książka kucharska” Marii Ochorowicz-Monatowej. Przepis na domowe pączki pochodzi właśnie z niej.
Składniki (na 12 sztuk):
250 ml słodkiej śmietanki
12 żółtek
5 łyżek stołowych świeżego masła
6 łyżek cukru
40 g świeżych drożdży
szczypta soli
500 g mąki pszennej krupczatki
kieliszek (50 ml) araku
Sposób przygotowania:
Do ćwierć litra słodkiej śmietanki lekko zagrzanej, ale nie przegotowanej, wbić 12 żółtek, 5 łyżek stołowych sklarowanego młodego masła, 6 łyżek miałkiego cukru, 4 dkg drożdży, posolić i wszystko doskonale razem ubić na pianę, potem wsypać 1 ft. ryżanej suchej mąki, wlać kieliszek araku.
Wybijać łyżką na misce uważając, aby ciasto było tak wolne jak kładzione kluski.
Gdy dostanie pęcherzyków, postawić w ciepłem miejscu do wyrośnięcia na całą godzinę, a potem wyrzucić na stolnicę i wyrabiać pączki jak poprzednie.
Do smalcu, na którym się mają smażyć, dodać przed stopieniem dobrą łyżkę wody, a nie przypalają się i dobrze się smażą.