Polscy osadnicy w Wirginii, którzy przybyli do osady Jamestown byli nie tylko jej pierwszymi budowniczymi, ale również kiedy nie zostali dopuszczeni do udziału w lokalnych wyborach ogłosili pierwszy w Ameryce strajk.
Dzięki Ci, Boże wszechmogący, bądź błogosławion, że wedle woli a sprawy Twojej świętej, szczęśliwie przestąpilim te głębie nieogarnione – pisał jeden z Polaków, którzy 1 października 1608 roku przybyli do Wirginii.
Nie mamy wprawdzie całkowitej pewności, że „Pamiętnik kupca”, czyli rzekome wspomnienia Zbigniewa Stefańskiego, jednego z członków polskiej grupy, która miała uratować ginące Jamestown, angielską kolonię w Wirginii, jest autentyczny. Dziś XVII-wieczny rękopis zaginął, znamy go jedynie z XX-wiecznych odpisów, sporządzonych przez członków amerykańskiej Polonii, którym po II wojnie zaoferowano kupno dokumentu. Cena nie była wygórowana, jednak manuskrypt nie został nabyty. Ostrożność kupujących może być tu pewną wskazówką.
Niezależnie jednak od autentyczności rękopisu Zbigniewa Stefańskiego, obecność Polaków w Jamestown zyskuje potwierdzenie w innych źródłach. Z wykazów angielskiej Kompanii Wirginijskiej wynika, że 1 października 1608 roku, 12 lat przed słynnymi „pielgrzymami” z „Mayflower”, statek „Mary and Margaret” przybił do upadającej angielskiej kolonii. Na jego pokładzie było pierwszych pięciu polskich osadników oraz trzej „Holendrzy”, który mogli być zarówno rzeczywistymi Holendrami, jak i Niemcami, co nie mniej prawdopodobne. Polska grupa składała się z dwóch szlachciców: Michała Łowickiego z Londynu i Jana Bogdana z Kołomyi oraz rzemieślników – Zbigniewa Stefańskiego, Jana (Jura) Maty i Stanisława Sadowskiego.
Kapitan wysyła SOS
Półtora roku wcześniej w tym samym miejscu wylądowali angielscy osadnicy, którzy mieli założyć trwałą brytyjską kolonię. Nie była to pierwsza próba, dlatego tak podkreślano „trwałość” zakładanej osady. Wszelkie poprzednie eksperymenty spełzły na niczym. Tym razem również zanosiło się na podobny finał. Na angielskich statkach byli bowiem szlachcice i służba, byli perfumiarze i złotnicy, nie było jednak rzemieślników z prawdziwego zdarzenia, takich, którzy zdołaliby zbudować osiedle, zadbać o wodę, obronę itd. 14 maja 1607 roku założono jednak osadę, którą na cześć króla Jakuba nazwano Jamestown. Zamieszkało w nim 104 osadników. Po roku przy życiu była połowa.
Przewodniczący rady kolonistów, kapitan John Smith, w swej „The General Historie of
– Polacy, z wyjątkiem Łowickiego, pracowali w gdańskiej stoczni. Znali się przede wszystkim na obróbce drewna, umieli też wytwarzać smołę oraz potaż, który powstawał na skutek wypalania węgla drzewnego, a służył między innymi do produkcji mydła oraz szkła. I to również potrafili robić – wylicza Andrzej Dudziński, autor książki „Pierwsi Polacy w Ameryce”. Ich przybycie ocaliło angielską kolonizację w Wirginii. Ciężka zima, fatalne położenie osady bez dostępu do słodkiej wody, napady Indian, choroby i głód (przypłynięto zbyt późno, by zasiać, Anglicy nie znali jeszcze kukurydzy) sprawiły, że w październiku 1608 roku Jamestown właśnie upadało. Sadno biedy we Wirginjej w obyczajach tej osady było. Drwa pod budowe mało, nic tam [nie] tarli, smoły ani pakuł, szkła takoż ni ocz, zasię swady a gniewów cale obruszenie! – czytamy w domniemanym pamiętniku Stefańskiego.
Strajk!
Najpewniej już 2 października polscy przybysze zabrali się do pracy. Zbudowali domy, postawili piece do produkcji szkła, przede wszystkim jednak, mieszkając poza osadą (pracowali przy wyrębie), nieopodal Jamestown odkryli źródło wody pitnej. Błyskawicznie stali się niezbędni. Kapitan Smith notuje, a pamiętnik Stefańskiego powtarza, że uratowali również życie przywódcy osady, który wpadł w ręce Indian (podobno indiańskim jeńcom darowali życie). Obyci także w boju Polacy (wiadomo, że Jan Bogdan walczył pod Chocimiem) uczyli Anglików posługiwać się bronią i dzielili technikami ciesielskimi. W zeszłym lecie naszlim samą biede, teraz ostawilim dusz do 500, pośród nich do 100 w wojsku obytych, prochu, strzelb, halabardów aż nadto do obrony. Domów bardzo wiele naszej budowy... – notuje (domniemany) Stefański.
Niestety, zrekrutowani w różnych tawernach rzemieślnicy nie doczytali kontraktów oferujących im fatalne warunki zatrudnienia. Pracowali praktycznie za darmo. Kiedy w 1619 roku Polacy nie zostali dopuszczeni do udziału w lokalnych wyborach (Korona przyznała Wirginii ograniczoną autonomię) a nadania ziemskie dla nich okazały się wielokrotnie mniejsze niż dla pozostałych (nie byli brytyjskimi poddanymi) doszło do buntu.
Twórcy pierwszego zakładu przemysłowego na amerykańskiej ziemi zostali również organizatorami pierwszego strajku. Nic nie dały negocjacje i spowolnianie pracy. Dopiero strajk, który zatrzymał całą szklano-mydlano-smolną produkcję przemysłową brytyjskiej kolonii, sprawił, że Polacy otrzymali takie same prawa, jak wszyscy inni.
Pieczony indyk
Dzisiejszy „Thanksgiving dinner” z indykiem nie ma wiele wspólnego z celebracjami stulecia XVII. To twór XIX-wieczny całkowicie. W XVII wieku w koloniach często panował głód, więc Celebra z tłustym, często faszerowanym ptakiem, jest mało prawdopodobna. Ponieważ jednak w dzisiejszych czasach łatwiej o pieczonego indyka niż o staroangielskie kiełbaski, które (być może!) mogły towarzyszyć pierwszemu Świętu Dziękczynienia, decydujemy się na przepis bardziej współczesny.
Składniki:
- 1 indyk (około 5-6 kg), rozmrożony
- 1/2 szklanki masła, miękkiego
- 2 szklanki bulionu drobiowego
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- Sól i pieprz do smaku
- 1 łyżka suszonego tymianku
- 1 łyżka suszonego rozmarynu
- 1 łyżka suszonej szałwii
- 1 cebula, pokrojona na ćwiartki
- 1 cytryna, pokrojona na pół
- 4 ząbki czosnku, lekko rozgniecione
- Świeże zioła (tymianek, rozmaryn, szałwia) do nadzienia
Sposób przygotowania:
Rozgrzej piekarnik do 165 stopni
Z indyka usuń podroby, umyj go i osusz papierowym ręcznikiem
W miseczce wymieszaj miękkie masło, oliwę z oliwek, sól, pieprz, tymianek, rozmaryn i szałwię. Natrzyj tym mieszanką całego indyka, także w środku.
Wnętrze indyka nadziej ćwiartkami cebuli, połówkami cytryny, czosnkiem i świeżymi ziołami
Zwiąż nogi indyka sznurkiem kuchennym i połóż go w brytfannie piersią do góry. Na dno wlej bulion drobiowy.
Piecz przez ok. 2,5-3 godziny. Co pół godziny minut polewaj indyka sokiem z brytfanny.
Po upieczeniu wyjmij indyka z piekarnika i pozwól mu odpocząć przez co najmniej 20 minut przed krojeniem.
Pokrój indyka i podawaj z ulubionymi dodatkami!