We Włocławku zginął Jerzy Popiełuszko, duchowny katolicki, kapelan warszawskiej „Solidarności”, od 1982 r. odprawiający msze św. za ojczyznę, błogosławiony i męczennik Kościoła katolickiego; został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa PRL. „Mord dokonany na księdzu Jerzym Popiełuszce wstrząsnął opinią polską bardziej niż jakiekolwiek wydarzenie poza delegalizacją +Solidarności+ czy zgoła wprowadzeniem stanu wojennego. Albowiem dostrzegła ona natychmiast, że śmierć męczeńską poniósł nie tylko człowiek, obywatel i kapłan, ale również – jeśli nie przede wszystkim – symbol. Symbol Kościoła jako ostatniego azylu wolności tolerowanego jeszcze przez władzę. Symbol +Solidarności+: sprawy i ludzi” – pisano na łamach paryskiej „Kultury” w listopadzie 1984 r., kilka tygodni po ujawnieniu jednej z największych zbrodni reżimu komunistycznego w Polsce. Do dziś nie wiadomo, czy za mordercami stali wyżej usytuowani mocodawcy.
40 lat temu, 19 października 1984 r., funkcjonariusze IV departamentu MSW: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala, zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę, duszpasterza ludzi pracy i „Solidarności”. Do dziś nie wiadomo, czy za mordercami stali wyżej usytuowani mocodawcy.
„Mord dokonany na księdzu Jerzym Popiełuszce wstrząsnął opinią polską bardziej niż jakiekolwiek wydarzenie poza delegalizacją +Solidarności+ czy zgoła wprowadzeniem stanu wojennego. Albowiem dostrzegła ona natychmiast, że śmierć męczeńską poniósł nie tylko człowiek, obywatel i kapłan, ale również – jeśli nie przede wszystkim – symbol. Symbol Kościoła jako ostatniego azylu wolności tolerowanego jeszcze przez władzę. Symbol +Solidarności+: sprawy i ludzi” – pisano na łamach paryskiej „Kultury” w listopadzie 1984 r., kilka tygodni po ujawnieniu jednej z największych zbrodni reżimu komunistycznego w Polsce.
W 1965 r., po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego pw. św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Na początku drugiego roku studiów został wcielony do wojska, do jednej z istniejących wówczas specjalnych jednostek dla kleryków w Bartoszycach na Mazurach. Tam też 7 grudnia 1966 r. złożył przysięgę wojskową. W latach 1966-1968 odbywał zasadniczą służbę wojskową. W czasie pobytu w wojsku był prześladowany i dręczony, podobnie jak inni klerycy wcielani do wojska w okresie ataku reżimu komunistycznego na Kościół związanego z obchodami milenium chrztu. Po powrocie z wojska ks. Jerzy ciężko zachorował.
Ks. Popiełuszko następnie pracował w kościele akademickim św. Anny (1975-78), gdzie opiekował się studentami kierunków medycznych. Przez krótki czas był wikariuszem w parafii Dzieciątka Jezus na Żoliborzu. W maju 1980 r. został przeniesiony do parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Jak wspominał znajomy ks. Popiełuszki ks. Czesław Banaszkiewicz, mógł prowadzić tam działalność dzięki ówczesnemu proboszczowi Teofilowi Boguckiemu.
Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. był systematycznie nękany i inwigilowany przez SB i MO. Pomimo to organizował pomoc materialną dla osób internowanych i ich rodzin, wspierał różnego rodzaju inicjatywy społeczne. W podziemiach kościoła św. Stanisława Kostki gromadzona była m.in. żywność i leki. Uczestniczył także w procesach aresztowanych za przeciwstawianie się prawu stanu wojennego. Wspierał więźniów politycznych. Nagrał kilka rozpraw, wnosząc na salę sądową magnetofon schowany pod sutanną. Materiał, który wtedy powstał, był emitowany na falach Wolnej Europy.
30 sierpnia 1983 r. ksiądz Popiełuszko został zatrzymany przez milicję w drodze do Gdyni, gdzie miał wygłosić kazanie. Przewieziono go do komendy MO w Łomiankach, gdzie był przez kilka godzin przetrzymywany. Prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie „nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL”.
W grudniu 1983 r. ks. Popiełuszko został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Prokuratura Wojewódzka w Warszawie zarzuciła mu „nadużywanie w okresie od 1982 r. wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL przy sprawowaniu obrzędów religijnych”. W lipcu 1984 r., po interwencji sekretarza generalnego Episkopatu Polski abp. Bronisława Dąbrowskiego, postępowanie zostało umorzone i ks. Popiełuszko został zwolniony.
W międzyczasie w prasie polskiej i sowieckiej ukazywały się artykuły, które szkalowały ks. Popiełuszkę. 19 września 1984 r. Jerzy Urban, pod pseudonimem "Jan Rem", napisał w tygodniku „Tu i Teraz” tekst zatytułowany „Seanse nienawiści”. Stwierdzał w nim m.in.: „W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Mówca rzuca nie tylko kilka zdań wyzbytych sensu perswazyjnego oraz wartości informacyjnej. On wyłącznie steruje emocjami”. Władze komunistyczne próbowały również wywrzeć presję na hierarchów Kościoła, m.in. prymasa Józefa Glempa, aby nakazał księdzu wyjazd na studia do Rzymu. Ostatecznie kardynał Glemp zdecydował, że zaproponuje kapelanowi ludzi pracy takie rozwiązanie. „Wiemy, że w bardzo stanowczej rozmowie księdza z prymasem Glempem padła ta propozycja. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość prymasowi, że nie chciał zmuszać duchownego do wyjazdu. Był przecież jego zwierzchnikiem, więc jeśli podjąłby taką decyzję, ks. Popiełuszko musiałby ją przyjąć” – mówił w rozmowie z PAP prof. Wojciech Polak, historyk z UMK w Toruniu i Instytutu Pamięci Narodowej. W prywatnych rozmowach ks. Popiełuszko mówił: „chcą mnie zesłać do Rzymu”. Jak jednak dodaje prof. Wojciech Polak, prymas nie mógł się zdecydować na nakazanie księdzu Popiełuszce wyjazdu, bo „takie działanie wywołałoby ogromnie negatywne komentarze ze strony środowisk podziemnej +Solidarności+”.
Porwania ks. Popiełuszki dokonali trzej oficerowie SB z IV Departamentu MSW zwalczającego Kościół katolicki: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. 19 października 1984 r. wyjechali do Bydgoszczy służbowym fiatem 125p. Na trasie Toruń - Bydgoszcz zatrzymali samochód Volkswagen Golf, którym jechali ks. Popiełuszko oraz jego kierowca Waldemar Chrostowski. Funkcjonariusze założyli kierowcy na ręce kajdanki i knebel na usta. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, oprawcy pobili do nieprzytomności i zamknęli w bagażniku. Chrostowskiemu w czasie jazdy udało się wyskoczyć z samochodu. „Najdziwniejszym elementem tej historii jest skok kierowcy księdza, Waldemara Chrostowskiego, z pędzącego samochodu. Nie odniósł większych obrażeń. Tymczasem esbecy odjechali, pozostawiając go jako świadka porwania. To zachowanie jest sprzeczne z elementarzem działania służb specjalnych, szczególnie komunistycznej bezpieki. Musimy pamiętać, że porywacze byli specjalistami wyszkolonymi na najlepszych wzorach KGB” – mówił prof. Polak.
Kiedy oprawcy zatrzymali się w okolicy hotelu Kosmos w Toruniu i otworzyli bagażnik, ksiądz zaczął uciekać. Po kilku uderzeniach pałką stracił jednak ponownie przytomność i znów został zamknięty w bagażniku. Podczas dalszej jazdy porywacze, obawiając się blokady dróg, zdecydowali się zabić ks. Popiełuszkę. Przywiązali do jego nóg worek kamieni, usta zakleili plastrem, a następnie wrzucili go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka.
W procesie morderców księdza Popiełuszki (tzw. procesie toruńskim) Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony, wiceszef IV departamentu MSW Adam Pietruszka - także na 25 lat; Leszek Pękala - na 15 lat i Waldemar Chmielewski - na 14 lat. Wszyscy wyszli z więzienia przed upływem całej kary. Piotrowski opuścił więzienie w 2001 r., Pietruszka po dziesięciu latach (1995 r.), Pękala - po pięciu (1990 r.), Chmielewski - po ośmiu (1993 r.).
Od dnia pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki jego grób stał się miejscem masowych pielgrzymek i modlitwy - odwiedziło go dotąd ponad 20 mln osób. Sława świętości i męczeństwa rozszerzała się nie tylko na Polskę, ale też na cały świat, i trwa nadal. Przy grobie ks. Popiełuszki modlił się w 1987 r. papież Jan Paweł II.
„Za pomocą jedynie duchowych środków, takich jak prawda, sprawiedliwość oraz miłość, domagał się wolności sumienia obywatela i kapłana. Lecz zgubna ideologia nie znosiła światła prawdy i sprawiedliwości. Dlatego ten bezbronny kapłan był śledzony, prześladowany, aresztowany, torturowany, a ostatecznie został brutalnie związany i, choć jeszcze żył, wrzucony do wody. Jego oprawcy, którzy nie mieli najmniejszego szacunku dla życia, z pogardą odnosili się nawet do śmierci” – mówił tego dnia w homilii abp Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. (PAP)
Autor: Michał Szukała/ PAP
szuk/ miś/
Redakcja i śródtytuły PowiemPolsce.pl