Armie chrześcijańskie nie powstrzymały mongolskiej inwazji na Europę. Bitwa stanowiła koniec potężnego państwa Henryków śląskich i przedłużyła rozbicie dzielnicowe Polski.
Choć źródeł jest w gruncie rzeczy niemało, jednak Bitwa pod Legnicą ciągle jest wydarzeniem o nie do końca jasnym przebiegu. Nie wiemy dokładnie jak liczne były siły mongolskie i chrześcijańskie, która ze stron miała przewagę liczebną, kto dowodził Mongołami, jaka była bezpośrednia przyczyna klęski sił koalicyjnych, jak zginął Henryk Pobożny, dlaczego ostatecznie Mongołowie zawrócili, ani gdzie dokładnie rozegrała się bitwa.
Inwazja
Z mieszanki relacji współczesnych, źródeł późniejszych, badań i domysłów, można stworzyć taki mniej więcej obraz: Mongołowie, którzy właśnie kończyli dość długotrwały proces podboju Chin (czy raczej – robili sobie w nim przerwę), postanowili dla odmiany zwrócić się ku Europie.
Ich armia była najpotężniejsza na świecie, czego na wiele sposobów dowiedziono w Chinach (z łatwością pokonując Wielki Mur, z powodzeniem walcząc w liczebnych proporcjach 1:6, przejmując taktykę nieprzyjaciela i jego wynalazki wojskowe itp.), podbicie zatomizowanej, skłóconej i słabej militarnie Europy, co lada moment miały potwierdzić kolejne bitwy, nie stanowiłoby problemu i trwałoby pewnie krócej, niż w przypadku Chin.
Wywiad koczowników działał wyjątkowo sprawnie, właściwie oceniając wojskowy potencjał chrześcijan. Mongolskie siły inwazyjne, które miały podbić Europę, liczyły zapewne zaledwie 40-50 tysięcy żołnierzy. Ten sam wywiad, choć niesłusznie uważał papieża za rodzaj europejskiego cesarza, zdawał sobie jednak sprawę z wzajemnych zależności poszczególnych europejskich księstw i królestw, co miało kapitalne znaczenie przy strategicznym planowaniu podboju.
Marsz na Węgry
Dlatego też siły mongolskie podzieliły się na pięć części. Główne uderzenie szło na Węgry, lecz pozostałe armie wspierały je od północy i południa, dwie zaś uderzyły na rozbite na dzielnice ziemie polskie. Wiadomość o zbliżaniu się mongolskiego najazdu dotarła do Europy dość wcześnie – najeźdźcy posuwali się na zachód metodycznie, starannie pustosząc ziemie ruskie, ekspansja była rozciągnięta w czasie. Wiadomo było także o rozprzestrzenianiu się imperium na Kaukaz i Bałkany. Król Węgier, Bela IV, starał się solidnie przygotować królestwo do odparcia ataku. Jednak budowa różnego rodzaju przeszkód wokół węgierskich granic, ostatecznie nie zatrzymała najeźdźców dysponujących już saperami, a jak się miało z czasem okazać, także bronią palną.
Mongołowie zdawali sobie sprawę, że, żeby zdobyć Węgry, trzeba będzie powstrzymać posiłki z północy, dlatego przecięli im drogę w okolicach Legnicy. Po stronie chrześcijańskiej, na pomoc Królestwu Węgier ruszyło rycerstwo krakowskie, sandomierskie, łęczyckie, sieradzki, morawskie, wrocławskie, opolsko-raciborskie, być może wielkopolskie oraz zakony rycerskie templariuszy i joannitów, a zapewne także krzyżaków. Mongołowie, posuwając się przez Małopolskę, ponieśli spore straty, więc pod Legnicą ich siły były mniejsze, liczące może 7-8 tysięcy żołnierzy. Poruszali się jednak bardzo szybko – stawką było niedopuszczenie do połączenia sił pod wodzą potężnego księcia śląskiego, krakowskiego i wielkopolskiego, Henryka Pobożnego, najpoważniejszego kandydata do polskiej korony (gdyby istotnie chciał po nią sięgnąć), z armią króla Czech.
Bitwa
Nie znamy dokładnie przebiegu bitwy. Można jednak domniemywać, że toczyła się po myśli strony chrześcijańskiej, choć do starcia doszło szybciej, niż planował Henryk Pobożny, jeszcze przed połączeniem z Czechami. Nie jest wykluczone, że osłabieni w Małopolsce Mongołowie, chcieli przerwać bitwę i odstąpić z pola, zwłaszcza, że – być może – odsiecz Węgier utknęłaby na Śląsku.
Nie wiadomo na pewno, jaka była kolejność zdarzeń, w każdym razie fakty są następujące: z nieznanych przyczyn z pola bitwy uciekła część sił chrześcijańskich z księciem opolsko-raciborskim, Mieszkiem Otyłym (choć nie wiadomo, kiedy to się stało), w szeregach koalicyjnych wybuchła panika, wycofujący się już Mongołowie zawrócili i ranili, zabili lub pojmali głównodowodzącego Henryka Pobożnego.
Nie ma pewności czy rzeczywiście była to egzekucja czy też księcia zabito na polu bitwy (uprzednio zraniwszy i zrzuciwszy z konia), dość, że na pobojowisku znaleziono jego ciało, pozbawione głowy. Żona, Anna Przemyślidka i matka, Jadwiga, wdowa po Henryku Brodatym, późniejsza święta, rozpoznały jego ciało o dodatkowym palcu stopy.
Mongołowie z łatwością splądrowali Węgry, zdobywając najważniejsze miasta kraju i zabijając połowę mieszkańców. Zdobyli też wiele ziem Korony Czeskiej, Miśnię, Łużyce, Brandenburgię i Austrię, Bułgarię i Chorwację, dotarli na północ Włoch i… zawrócili. W grudniu 1241 roku umarł Ugedej, władca państwa Mongołów. Głównodowodzący, wnuk Czyngiza, Batu-chan, jako książę krwi, musiał nagle wracać, by wziąć udział w kurułtaju – zgromadzeniu mającym wybrać nowego chana. Prawdopodobnie tylko ta okoliczność uchroniła zachód Europy przed mongolskim podbojem.
Zawsze rosół
Choć relacja Benedykta Polaka, który był w stołecznym Karakorum podczas wyboru nowego chana i obserwował święto mu towarzyszące, wspomina o trzynastowiecznej mongolskiej kuchni, jednak nie są to opisy zbyt szczegółowe (może z wyjątkiem opisu rosołu). Chociaż Mongołów nie można utożsamiać z Tatarami (to jedno z zagarniętych przez Mongołów plemion), jednak trzynastowieczny język tak właśnie ich nazywa. Wreszcie – choć polscy Tatarzy to inna, późniejsza o kilkaset lat historia, warto podać przepis na ich danie właśnie. Jest mniej archaiczne, a poza tym dobrze osiadłe w polskiej kuchni.
Kołduny tatarskie to potrawa Tatarów polskich przyrządzana w piątek lub w święto. Niezależnie od wielkości, kołduny muszą być gotowane w rosole wołowym. Najważniejszy w ty rodzaju pierożków (podobnie jak np. w gruzińskich chinkali) jest rosołek z mięsnego farszu znajdujący się w środku. Jedząc, nie można go utracić.
Aleksander Osipowicz, badacz kultury polskich Tatarów pisze: „Podczas zebrań fetują się między innymi narodowym przysmakiem, którym są pierożki z mięsa skrobanego nożem z tłuszczem baranim, pieprzem i cebulą w cieście zwijane, znane i w Warszawie pod nazwą kołdunów litewskich a tu właściwiej nazywane tatarskimi. Dobre kołduny smakują wyśmienicie, lecz trzeba je umieć sporządzać, acz na pozór jest to jadło nader proste. Spożywa się je łyżką a sztuka na tym zależy, żeby kołdun mógł się cały od razu zmieścić w ustach bez uszkodzenia ciasta i wytoczenia zeń soku, który właśnie jest delicją amatorów”. – pisał w 1868 roku o zwyczajach Tatarów z Suwalszczyzny publicysta „Tygodnika Ilustrowanego”.
Kołduny tatarskie
Składniki na ciasto:
2 szklanki mąki
52/3 szklanki gotowanej osolonej wody
Na farsz:
200g polędwicy wołowej
200g udźca baraniego
200g baraniego łoju nerkowego
Sól, cukier, pieprz
1 łyżeczka majeranku
1 ząbek czosnku
2-3 łyżki rosołu
2-3 litry rosołu wołowego
Sposób przygotowania:
- Z mąki i wody wyrobić ciasto, bardzo długo ugniatać, nawet, kiedy jest już gotowe
- Odłożyć na godzinę
- Mięso i łój drobno posiekać lub rozdrobnić blenderem
- Wymieszać z przyprawami i drobno posiekanym czosnkiem
- Wyrabiać na jednolitą masę dodając odrobinę rosołu
- Rozwałkować ciasto i powykrawać z niego kółka
- Na kółka z ciasta nakładać niewielkie porcje farszu i zalepiać jak kołduny czy uszka – skleić brzegi jak w pierogu, po czym mocno połączyć ze sobą jego końce
- Doprowadzić rosół do wrzenia, zmniejszyć ogień i kłaść na powierzchnię kołduny
- Gotować maksymalnie 5 minut, najlepiej 2-3 minuty po wypłynięciu.