Chwila triumfu. Właśnie powołano Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Jagiellonowie powiększyli państwo. Moskwa nie mogła już bezkarnie grozić Litwie a kolejny książę pruski klękał przed polskim władcą. Nie był to ostatni hołd pruski, ale szczególny.
Droga do pierwszego „hołdu pruskiego” przed Zygmuntem Starym była niełatwa i wyboista. Drugi nastąpił w chwili największego triumfu Zygmunta Augusta i – choć ważny – był jedynie wisienką na torcie potęgi ostatnich Jagiellonów. Drugiego hołdu jednak nie byłoby bez pierwszego.
Hołdy krzyżackie
Postanowienia tzw. drugiego pokoju toruńskiego z 1466 roku były dla państwa zakonnego dość twarde. Królestwo Polskie odzyskiwało Pomorze Gdańskie, ziemię chełmińską i michałowską, zyskiwało Warmię i Żuławy wraz z Malborkiem i Elblągiem oraz – lenno, jakim stawało się państwo zakonne. Każdy wielki mistrz, który od tego czasu stawał się senatorem Korony i księciem Królestwa Polskiego, musiał w ciągu pół roku złożyć hołd lenny polskiemu królowi. Działo się tak od czasu hołdu wielkiego mistrza Heinricha Reuss von Plauena złożonego Kazimierzowi Jagiellończykowi w roku 1469.
Wielcy mistrzowie jednak wielokrotnie burzyli się przeciw temu zwyczajowi. Powołując się na fakt posiadania tytułów książąt Cesarstwa i bezpośrednią podległość zakonu papieżowi, zwierzchnicy państwa krzyżackiego, czasem zresztą na wyraźne polecenie cesarza, częstokroć homagium odmawiali. I to właśnie, dość niewinna na początku, odmowa hołdu leżała u źródeł ostatniej wojny polsko-krzyżackiej.
Nowy wielki mistrz, Albrecht Hohenzollern (od 1511), wzorem swego, wspieranego w tym przez cesarza, poprzednika, hołdu polskiemu królowi nie złożył. Siostrzeniec Zygmunta Starego nie przyszedł również z pomocą polskiemu królowi podczas wojny z Moskwą, która wybuchła w roku 1512. Kiedy dzięki polskim zabiegom dyplomatycznym, udało się przekonać cesarza do opuszczenia sojuszu z Moskwą, na jego miejsce weszli Krzyżacy szykujący się do ataku na Polskę. Albrecht Hohenzollern widział w oskrzydlającym, moskiewsko-krzyżackim ataku, szansę na odzyskanie utraconych pół wieku wcześniej ziem. Tak brzmiały też żądania terytorialne wobec Korony, które wielki mistrz wysunął: Pomorze Gdańskie, Warmia i wysokie odszkodowanie za pół wieku „okupacji”. W dodatku książę moskiewski ogłosił się protektorem zakonu, a Litwa odmówiła Koronie pomocy w razie wojny.
Nowe państwo
Do wojny jednak doszło. Mimo licznych sukcesów, lojalności stanów pruskich, Gdańska, Elbląga i Olsztyna (którego obroną dowodził wówczas Mikołaj Kopernik), strona polska w roku 1521 zaczynała przegrywać. Mazowsze rozważało separatystyczny pokój, w kasie brakło pieniędzy na nowy zaciąg pospolitego ruszenia a Krzyżacy, spodziewając się rozmów pokojowych, podjęli udaną ofensywę. W sukurs Królestwu Polskiemu przyszedł zbieg okoliczności na arenie międzynarodowej. Nowy cesarz, Karol V Habsburg, wezwał do zaprzestania walki. Europie bowiem groził (kolejny) najazd Imperium Osmańskiego.
Ostatecznie zgodzono się na czteroletnie zawieszenie broni i międzynarodową mediację.
W ciągu czterech lat wiele się zmieniło. Krzyżacy nie mogli już liczyć na wsparcie cesarza a Królestwo Polskie pozawierało mnóstwo nowych sojuszy. Ostatnia faza wojny miała więc charakter polityczny, nie „gorący”. Albrecht Hohenzollern słusznie obawiał się przegranej, z kolei Zygmunt Stary nie chciał wikłać się w wojnę nie będąc pewnym lojalności niektórych pruskich miast. Obydwaj zgodzili się więc na traktat potwierdzający w gruncie rzeczy status quo ante. Różnice polegały na sekularyzacji zakonu i dziedziczeniu Prus Książęcych (dotychczas Prus Zakonnych) – jako polskiego lenna – przez Hohenzollernów oraz na zmniejszeniu liczby wojska, które (nowy) książę Prus musiałby wystawiać na wezwanie Królestwa. Nadal był senatorem Królestwa i księciem w Prusach. Formalnym potwierdzeniem traktatu miał być hołd lenny nowego władcy. Nastąpiło to na krakowskim rynku w roku 1525. Odtąd podobny hołd miał składać królowi polskiemu każdy nowy pruski książę.
I znowu nowe państwo
Kolejne takie wydarzenie miało miejsce dopiero w 1569 roku na sejmie w Lublinie. Na tym samym sejmie kilkanaście dni wcześniej podpisano dzieło życia Zygmunta Augusta – Unię Lubelską. Powstało nowe państwo. 19 lipca, kolejny książę pruski, Albrecht Fryderyk Hohenzollern ukląkł przed królem Polski i wielkim księciem litewskim. Paradoksalnie, mimo sekularyzacji, na scenie znów pojawili się Krzyżacy.
Do Unii Lubelskiej bowiem ostatecznie przekonała możnych Wielkiego Księstwa Litewskiego wojna z Moskwą. Sama wojna wybuchła z kolei na skutek innego hołdu – hołdu inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego przed Zygmuntem Augustem. Zakon gałęzi inflanckiej został bowiem wcześniej zmuszony do płacenia trybutu Moskwie. Iwan Groźny uderzył na Inflanty rozpoczynając tym samym Pierwszą Wojnę Północną, co doprowadziło do zawarcia Unii.
Zakon istniał w Inflantach, ale Albrecht II Fryderyk Hohenzollern, syn Albrechta – ostatniego wielkiego mistrza Zakonu, był już księciem świeckiego i protestanckiego państwa. W lipcu 1569 roku przybył on do lubelskiego zamku, by samemu złożyć hołd synowi Zygmunta Starego.
Kochanowski świadomy chwili
Zadbano, by oprawa ceremonii lubelskiej w roku 1569 przypominała tę krakowską sprzed 44 lat. Na dzisiejszym Placu Litewskim ustawiono „majestat”, czyli bogato zdobione miejsce dla tronu i otoczenia dostojników. Książę Prus ukląkł przed Zygmuntem Augustem trzymając w ręku chorągiew i wygłosił słowa przysięgi lennej. Jan Kochanowski był świadkiem tamtego wydarzenia. Początek jego „Proporca albo Hołdu Pruskiego”, w którym poeta opisuje to, co w Lublinie się działo, jest więc poniekąd zapisem reporterskim. Dalsza część poematu podsumowuje szczegółowo dzieje konfliktów z Zakonem od XIII wieku aż po hołd w Lublinie. Kochanowski, trzymając się wątku krzyżackiego, rozszerza jednak listę nieprzyjaciół o margrabiów brandenburskich i o Czechy jako sprzymierzeńców zakonu. Poeta stawia też znak równości między krzyżakami a „Niemcami”. Chwaląc świeżo zawartą Unię Lubelską również podkreśla korzyści ze zjednoczenia, jakie Koronie i Litwie wzmocnienie pozycji wobec Niemców. „Niemcy cudzego pragnąc, swego postradali” – kończy.
Utwór Kochanowskiego wydrukowano dopiero 18 lat później. Być może był on panegirykiem na cześć Zygmunta Augusta, pisanym na zamówienie dworu? W każdym razie „hołdów pruskich” było w dziejach Rzeczypospolitej jeszcze sześć, aż do ostatniego, złożonego na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie w roku 1641.
Szołdra i śliwy
Jan Kochanowski był, zdaje się, człowiekiem oszczędnym. Choć rozmiłowany w życiu wiejskim, patrzył na nie inaczej niż np. Mikołaj Rej. Wieś była dla niego miejscem izolacji, oazą spokoju, a nie źródłem „ogóreczków”, „ćwikiełków” czy miejscem, w którym „pieczenia już dowiera”. Opis dań biesiadnych u Kochanowskiego raczej się nie pojawia. Raz jeden poeta, podkreślając skromność oferowanej gościny, informuje przyjaciół, że mogą liczyć na „szołdrę” (czyli szynkę) i „wonne śliwy”. Wybór Kochanowskiego, który jednym tchem wymienia mięso i owoce, przywodzi na myśl przepis na „wieprzowinę swojską” (z jabłkami i cebulą) z „Kuchmistrzostwa” – polskiej książki kucharskiej z połowy XVI wieku, odnalezionej niedawno przez Jarosława Dumanowskiego. Uwspółcześnione połączenie marzeń poety i szesnastowiecznego przepisu na wieprzowinę może wyglądać właśnie tak.
Szynka duszona w śliwkach
Składniki:
Kilogram szynki wieprzowej
Pół kilo świeżych śliwek
Dwie szklanki białego lub czerwonego wina
Ćwierć szklanki octu winnego
Dwie cebule
Sól
Pieprz
Ulubione zioła
Olej do smażenia
Sposób przygotowania:
- Szynkę umyć, osuszyć i pokroić w grubą kostkę
- Śliwki umyć, przekroić na pół i wydrylować
- Cebulę obrać i pokroić w piórka (mogą być grube)
- Szynkę obsmażyć na oleju na rozgrzanej patelni
- Na tej samej patelni (i oleju) zeszklić cebulę
- Obsmażone dookoła kostki szynki oprószyć solą i pieprzem, przełożyć do garnka o grubym dnie lub brytfanny
- Zalać winem
- Dusić przez pół godziny pod przykryciem na wolnym ogniu
- Dolać ocet winny, dusić jeszcze 15 minut
- Dorzucić śliwki, cebulę i ulubione zioła
- Całość dusić do miękkości jeszcze co najmniej 45 minut
Gdyby mięso było jeszcze twarde, dolać odrobinę wody i dusić do miękkości. Podawać we własnym sosie.