Chcemy przedłużyć protest rolników do kwietnia - zapowiedział we wtorek lider "Podkarpackiej oszukanej wsi" Roman Kondrów. Dodał, że rolnicy czują się oszukani przez rząd, bo ich postulaty dotyczące m.in. zakazu importu niektórych towarów z Ukrainy nie zostały zrealizowane.
We wtorek na niektórych drogach krajowych, trasach szybkiego ruchu i autostradach rolnicy protestują m.in. przeciw wprowadzaniu Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy.
Lider "Podkarpackiej oszukanej wsi" Roman Kondrów powiedział w RMF FM, że ruch na drogach będzie wstrzymany na 12 godzin.
"Rolnik jest uparty i nie ustąpi. Nas zalewa zboże z Ukrainy. Nam się mówi, że my jesteśmy przeciwko Ukrainie. To my rolnicy z Podkarpacia i z całej Polski pierwsi wysunęliśmy przyjazną dłoń i przyjęliśmy naszych braci z Ukrainy. A w tym momencie jesteśmy przez nich krzywdzeni, bo różne mafie wprowadzają to zboże do Polski" - powiedział Kondrów.
Przyznał, że rolnicy czują się oszukani przez polski rząd, bo ich postulaty nie zostały zrealizowane. "Myślałem, że tamten rząd, który odchodzi sobie blefuje.(...) My jako rolnicy też głosowaliśmy na pana Tuska. Oczekiwaliśmy od niego współpracy merytorycznej, nie tylko obiecanek" - powiedział Kondrów.
Zaapelował do premiera o przyjazd na przejście graniczne w Medyce.
Odnosząc się do postulatów rolników, Kondrów powiedział, że polskie produkty rolno-spożywcze "lecą na łeb na szyję". "Otworzyliśmy korytarz solidarnościowy i wszystkie rynki zbytu zostały przejęte przez Ukrainę. Na dzień dzisiejszy nie mamy gdzie sprzedać zboża, kukurydzy i innych" - wskazał lider "Podkarpackiej oszukanej wsi"
Zarzucił też bierność politykom w Brukseli.
Kondrów zapowiedział, że protest rolników na granicy będzie przedłużony o kolejny miesiąc - do kwietnia. "Zaostrzamy protest. Ja dzisiaj idę składać (wniosek-PAP) na następny miesiąc o przedłużenie (protestu-PAP), będzie to trwało do kwietnia. Będziemy robić to rotacyjnie.(...) Rolnicy będą częściowo pracować w polu, część będzie stała na granicy" - zaznaczył.
"Jak chcą mieć konflikt z naszymi rolnikami, nasze państwo i Bruksela, to będą ten konflikt mieli" - podkreślił Kondrów.
Od kilku tygodni rolnicy w wielu krajach UE wychodzą na ulice i żądają m.in. całkowitej rezygnacji z unijnego Zielonego Ładu, bo obawiają się konsekwencji jego wprowadzenia. Nie chcą np. regulacji ws. ugorowania 4 proc. gruntów. Domagają się też zakazu importu niektórych towarów z Ukrainy i zaostrzenia kontroli tych wjeżdżających do UE. Do tych postulatów rolnicy z różnych krajów dokładają kolejne, specyficzne dla ich rynku problemy do rozwiązania. Rolnicy np. z Francji walczą o sprawy podatkowe, a w Holandii o krajowy program redukcji hodowli, w Grecji zaś o pomoc po powodzi, w Polsce natomiast o utrzymanie hodowli zwierząt futerkowych.
Polscy rolnicy o swoich postulatach rozmawiali w ubiegłym tygodniu z ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Czesławem Siekierskim. W wielu aspektach szef MRiRW przyznał im rację, ale jednoczenie zaznaczył, że "zamknięcie" całego Zielonego Ładu nie będzie możliwe. Minister równocześnie poinformował, że strona polska negocjuje dwustronne porozumienie z Kijowem, by ustalić zasady, które określałyby wielkości kontyngentów poszczególnych towarów, jakie mogą wpłynąć z Ukrainy na polski rynek, by nie naruszyć jego stabilności.(PAP)
Autorka: Karolina Kropiwiec