Wybierz kontynent

Pięściarz Maciej Sulęcki przed walką w Los Angeles: to jest mój czas

Maciej Sulęcki zapewnił, że zaskoczy młodszego o 12 lat Diego Pacheco w głównym pojedynku gali organizowanej w Los Angeles przez grupę Matchroom Boxing Eddiego Hearna. "To jest mój czas. Udowodnię, że zbyt szybko zostałem skreślony” - podkreślił 35-letni pięściarz z Warszawy.

Fot. PAP

Polska Agencja Prasowa: Pacheco, Amerykanin meksykańskiego pochodzenia, ma na koncie 21 zwycięstw, w tym 17 przed czasem. Czego się pan po nim spodziewa?

Maciej Sulęcki: Pacheco to wysoki, silny, młody, perspektywiczny zawodnik. Jednak nie został jeszcze sprawdzony na wyższym poziomie. Do tej pory nie boksował z nikim znaczącym. Jest pupilem Eddiego Hearna, ale od czasu podpisania kontraktu z Matchroom Boxing nie zrobił żadnego progresu. Cały czas boksuje tak samo. Oczywiście, jest niebezpieczny i potrafi wykorzystać swoje warunki fizyczne. Jednak jego ostatnie walki pokazały, że stoi w miejscu, a nie się rozwija. Na pewno jest inteligentny w ringu i potrafi wykorzystać swoje argumenty, m.in. wygrywa dzięki aktywnej lewej ręce. Nikt go jednak jeszcze porządnie nie sprawdził, a ze mną będzie walka na innym poziomie. Wprowadzę go na głębokie wody. Zobaczymy, jak poradzi sobie z presją i z europejsko-meksykańskim stylem boksowania. Sporo nauczyłem się od trenera Aureliano Sosy.

PAP: Pacheco jest bardzo pewny siebie, ale ponoć szykuje mu pan niespodziankę...

M.S.: Przyleciałem do Los Angeles, aby wygrać. Nie interesuje mnie ładna walka i nic poza zwycięstwem. Wiem, że mam wszystkie argumenty, aby triumfować. Mam umiejętności, serce do walki, cwaniactwo ringowe i przede wszystkim doświadczenie. On jest młody i jego czas jeszcze nie nadszedł. Teraz jest mój czas. Wiem, że cztery lata nie było mnie w dużym boksie. Przez ten okres stoczyłem jedynie cztery walki. Miałem po prostu pecha po walce z Demetriusem Andrade. Doznałem kontuzji, przeszedłem dwie operacje, do tego problemy z promotorem oraz odwołana walka z Jermallem Charlo. Nie jestem człowiekiem, który marudzi i narzeka na swój los. Biorę życie za rogi i wiem, że ciągle jeszcze jest mój czas. Dobrze się czuję, bo nie mam za sobą ciężkich, destrukcyjnych walk. Mam bardzo duży głód walki. Czuję, że wszyscy mnie skreślili, ale ci, co to zrobili, będą w szoku. Wejdę z pełną determinacją do ringu, aby udowodnić, że zostałem za szybko skreślony.

PAP: Pacheco jest pupilem Hearna, a do tego walczy na własnym terenie. Takie okoliczności nie odbierają panu pewności siebie?

M.S.: Wiem, że Pacheco jest oczkiem głowie Hearna. Fajnie boksuje i jak na swój wiek jest cierpliwy. To na pewno podoba się promotorowi. Nie pierwszy raz walczę " paszczy lwa", ale ja to uwielbiam. Mnie takie okoliczności dodatkowo motywują. Jestem tak dobry, jak wymaga tego sytuacja.

PAP: A jakie znaczenie ma fakt, że walka odbędzie się na świeżym powietrzu w gorącej Kalifornii?

M.S,: Boksowałem w takich warunkach za czasów amatorskich. Powietrze na pewno jest trochę inne niż w Nowym Jorku, ale miałem czas, aby się przystosować. Jestem na tyle doświadczony, że poradzę sobie w każdej sytuacji.

PAP: Ma pan za sobą kolejny okres przygotowawczy przeprowadzony w Nowym Jorku. Wszystko przebiegło zgodnie z planem?

M.S.: Poprzednią walkę stoczyłem w czerwcu z Rowdym Montgomerym. Miałem bardzo krótką przerwę w treningach. Po powrocie do Polski praktycznie od razu zacząłem przygotowania do następnej walki, bo wiedziałem, że coś się szykuje. Intuicja mnie nie zawiodła i przyszła fajna propozycja. Byłem przygotowany kondycyjnie i siłowo. Przyleciałem do Nowego Jorku na ostatnie sześć tygodni przed walką, aby odbyć sparingi. Nie straciłem formy, którą miałem wcześniej. Przed czerwcową walką stoczyłem wiele sparingów z wysokimi zawodnikami, więc wszystko było układane pod Diego Pacheco, choć jeszcze nie wiedzieliśmy o walce z nim.

PAP: Właśnie czerwcowa walka z Montgomerym była chyba dobrym testem przed pojedynkiem w Los Angeles ze względu na podobne warunki fizyczne obydwu pańskich rywali?

M.S.: W czerwcu przeszedłem dobry test, bo Montgomery był twardy i silny. W tym pojedynku musiałem "zrzucić rdzę" i ta walka na dłuższym dystansie była mi bardzo potrzebna. Dobrze, że się odbyła, ale nie była dobra. To było 10 ciężkich rund, podczas których wylądowałem na deskach po ciosie na korpus. Jednak przetrwałem kryzys i pokazałem, że cały czas mam serce do walki. Teraz jestem gotowy na duże wyzwanie.

PAP: Przed poprzednią walką toczył pan sparingi ze słynnym Canelo Alvarezem. Czy może pan to wykorzystać w walce z Pacheco?

M.S.: Nie ukrywam, że Canelo pokazał mi kilka rzeczy w boksie. Przede wszystkim pokazał mi, że można skutecznie zadawać ciosy również po ramionach, a nie tylko po głowie i tułowiu. Przekonałem się, że przynosi to skutek i jest destrukcyjne. Będę się starał zastosować to w walce.

Rozmawiał: Marcin Cholewiński (PAP)

mach/ pp/

O Autorze

PAP Redaktor

© PowiemPolsce.pl

Miejsca Polaków na świecie

Miejsca Polaków na świecie

Zapisz się do newslettera

Jesteś tutaj