Wybierz kontynent

Wicemistrzyni olimpijska Zwolińska: wywalczyłam srebro, ale w końcówce przegrałam złoto

Wicemistrzyni olimpijska z Paryża w kajakarstwie górskim Klaudia Zwolińska długo analizowała swój finałowy występ w konkurencji K1. Jej wnioski? "Mógł być brąz, wywalczyłam srebro, ale w końcówce przegrałam złoto" – oceniła swój występ w igrzyskach.

Fot. PAP

Zwolińska w finale K1 w Paryżu popłynęła bezbłędnie, jednak pół sekundy wolniej niż zwyciężczyni Australijka Jessica Fox. Polka przyznała, że w ciągu kilku miesięcy po zakończeniu imprezy w stolicy Francji już kilkakrotnie oglądała swój medalowy przejazd.

"Mógł być brąz, wywalczyłam srebro, ale w końcówce przegrałam złoto. Dużo wniosków wyciągnęłam na następny sezon, na kolejne igrzyska może, bo w mojej konkurencji, żeby pojechać na zawody olimpijskie, to naprawdę trzeba być na bardzo wysokim poziomie. Nie wszystkim się to udaje" – zauważyła 26-latka z Nowego Sącza.

Po długiej i głębokiej analizie polska wicemistrzyni olimpijska dokładnie wie, na czym polegał jej błąd w finale.

"Po dłuższym czasie wiadomo, że jest niedosyt, bo złoty medal, to złoty medal. Oczywiście, cieszę się, bo uważam, że wygrałam srebro, ale też wiem, co się wydarzyło w końcówce trasy. Wychodząc z ostatnich bramek wiedziałam, że mój przejazd jest na tyle dobry, że mogę liczyć na medal i chciałam przejechać końcówkę trasy zachowawczo" – analizowała kajakarka.

"Fox, która została mistrzynią olimpijską, na tym odcinku mocno zaryzykowała i tam wygrała złoto. Ona ma jednak sześć medali igrzysk, w rodzinie osiem. Ja wtedy nie miałam żadnego, a dodatkowo w polskich kajakach górskich nie było kobiecego krążka. Dla mnie to jest medal wygrany, ale jeśli będzie mi w przyszłości dane startować w igrzyskach, to już może zachowam się troszeczkę inaczej" – dodała.

Mimo że Zwolińska osiągnęła największy sukces w karierze i jeden z największych w historii tej dyscypliny w Polsce czuje niedosyt po igrzyskach. Nie tylko z powodu koloru medalu, ale także dlatego, że startowała w trzech konkurencjach i tylko w jednej zdołała stanąć na podium.

"Wniosków mam dużo, głębokie przemyślenia jeżeli chodzi o kolor medalu i o inne konkurencje, w których startowałam. Wykorzystam to, żeby odrobić lekcję na przyszłość" – zapowiedziała.

Polska slalomistka wciąż czuje głód zwycięstw i ekscytację na myśl o kolejnych wyzwaniach, chociaż spełniła jedno z największych sportowych marzeń.

"Mamy Jessikę Fox, którą ktoś w końcu musi pokonać, bo ileż można... Mam pozostałe konkurencje – kayak cross i kanadyjkę – na które byłam bardzo dobrze przygotowana w Paryżu. Miałam szansę w kanadyjce powalczyć o brąz, ale posypałam się po starcie K1, mimo że nie chciałam do tego dopuścić. Byłam jednak tak rozemocjonowana, że gdy to ze mnie zeszło, to ciężko mi było wrócić do tego samego poziomu" – przyznała Zwolińska.

"Cieszę się jednak, że wyszło, jak wyszło, bo dużo mnie nauczyły te starty. Wyciągnęłam wnioski, więc pozostałe konkurencje są w moich planach" – zaznaczyła.

Kajakarka wróciła z Paryża nie tylko z medalem na szyi, ale także wspomnieniami. Stolica Francji ma teraz dla niej zupełnie nowe skojarzenia.

"Medal olimpijski i ciepła bagietka z... dżemem" – powiedziała z uśmiechem.

Zwolińska za srebrny medal dostała od Polskiego Komitetu Olimpijskiego nie tylko nagrodę finansową, ale także nagrody rzeczowe, m.in. diament, obraz, a nawet… mieszkanie.

"Te nagrody bardzo mocno zmieniają moje życie. Cały czas podkreślam, że byłam z niszowej dyscypliny, teraz to się już troszeczkę zmieniło, ale wcześniej trudno było o sponsorów. Ja przed igrzyskami nie miałam sponsora. Mnie wspierały związek i Wojsko Polskie" – podkreśliła 26-latka z Nowego Sącza.

"Nawet jako medalistka mistrzostw świata, przygotowując się do igrzysk, miałam ciężko ze sponsorami. Wydaje mi się, że my - slalomiści - nie byliśmy wystarczająco wiarygodni medialnie, ale teraz to wszystko się odwróciło. Mam nadzieję, że mój medal będzie mógł wesprzeć slalom jeśli chodzi o wizerunek medialny" – dodała wicemistrzyni olimpijska.

Po igrzyskach sportowcy wielu dyscyplin zwracali uwagę na problemy, z jakimi musieli się mierzyć podczas przygotowań do najważniejszej imprezy czterolecia – brak zapewnionych warunków do treningów czy wystarczającego finansowania. Kolega Zwolińskiej z kadry, Mateusz Polaczyk przyznał, że z własnej kieszeni na przygotowania do zawodów w Paryżu wydał blisko 300 tys. zł. Zawodniczka z Nowego Sącza nie chciała jednak komentować słów kolegi.

"Dużo dokładałam do sportu, ale to był mój świadomy wybór. Nie było tak, że musiałam, tylko bardziej – chciałam. Miałam zawsze pełne szkolenie, zabezpieczał mnie Polski Związek Kajakowy, ale żeby zrobić postęp musiałam dawać z siebie 110 procent, więc organizowałam sobie osobne obozy" – zaznaczyła.

Sukces w Paryżu przyniósł polskiej slalomistce nie tylko rozgłos i liczne nagrody, ale także obowiązki medialne. Pochłonęły one większość jej czasu, jednak znalazła kilka dni, by udać się na zasłużone wakacje.

"Ostatni raz byłam na wakacjach jako dzieciak... W tym roku też się udało wyjechać na sześć dni do Egiptu, trochę ponurkować. Trochę mi się już jednak dłużyło, nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu" – przyznała Zwolińska.

Jakie są jej najbliższe sportowe plany?

"W styczniu wyjeżdżam do Australii przygotowywać się do mistrzostw świata. W styczniu i lutym nie będzie mnie w Polsce, więc będę miała taki typowy reżim treningowy" – zdradziła kajakarka.

Autorka: Monika Sapela (PAP)

msl/ pp/

O Autorze

PAP Redaktor

© PowiemPolsce.pl

Miejsca Polaków na świecie

Miejsca Polaków na świecie

Zapisz się do newslettera

Jesteś tutaj